Justyna i Leszek – ślub i wesele Tuchola, sesja plenerowa Trójmiasto

Niezbyt często mam okazję fotografować wesela w Tucholi, ale niesamowity przypadek sprawił, że fotografowałem dwa wesela w jeden weekend w tej samej, fantastycznej sali, jaką jest Panorama Tucholi. O weselu Natalii i Maika pewnie też kiedyś napiszę, ale dziś:

Justyna i Leszek, 20 lipca 2019.

Pogoda: piękna. Para młoda: rewelacja. Sala: super. Zespół: petarda.

I na tym właściwie mógłbym skończyć pisanie i przejść do zdjęć 😉

Czasami (a nawet całkiem często) zdarzają się takie ślubne reportaże, że wszystko zagra idealnie, wszystko będzie „w punkt”. Po takim zleceniu do domu wracam cudownie zmęczony, z poczuciem pełnej satysfakcji. Mam na Spotify specjalną playlistę na takie powroty, czasem wręcz żałuję, że mam tak blisko do domu 😉

Przygotowania zaczęliśmy w restauracji Panorama Tucholi, w fantastycznym pokoju dla nowożeńców (to okno!) tuż nad salą weselną. Trochę się martwiłem, czy się pomieścimy, bo oprócz mnie obecnych było również dwóch filmowców, ale pokój był wystarczająco duży, a chłopaki od filmu bardzo w porządku, więc wszystko wyszło super. Jak już wiele razy pisałem, najbardziej lubię fotografować ślubne przygotowania „z natury”, bez pozowania, więc czułbym się bardzo niekomfortowo, gdybyśmy musieli dwa razy ubierać Justynę i Leszka, raz do zdjęć i drugi raz do filmu…

Błogosławieństwo, zgodnie ze ślubną tradycją odbyło się w domu rodzinnym Justyny, w Silnie. Po błogosławieństwie chcieliśmy zrobić kilka rodzinnych zdjęć w przydomowym ogrodzie, ale słońce prażyło tak niemiłosiernie, że już po kilku ujęciach wszyscy pragnęliśmy schować się w najgłębszym cieniu…

Na szczęście w kościele było dużo chłodniej. I gdyby było choć odrobinę jaśniej, to zupełnie nie miałbym na co narzekać 😉 No ale mimo to wszystko udało się świetnie, nawet z filmowcami nie wchodziliśmy sobie za bardzo w drogę 😉

I jeszcze tylko piłkarska „brama” z prawdziwą bramką po drodze z kościoła i już byliśmy z powrotem w Panoramie Tucholi. Tam najpierw masa, naprawdę masa życzeń (ponad 100 gości), chwila wytchnienia przy pysznym obiedzie i lecimy dalej 😉 Tu od razu muszę wspomnieć o muzykach. Justynie i Leszkowi udało się znaleźć naprawdę fantastyczny zespół. Masa żywych instrumentów, rewelacyjny repertuar i prowadzenie wesela, do tego zestaw oświetlenia, jakiego nie powstydziłby się niejeden duży koncert… Naprawdę polecam. To znaczy, poleciłbym, tylko że zupełnie zapomniałem, jak się nazywają 😉 Ale jeżeli będziecie szukać dużego, doświadczonego i świetnie brzmiącego zespołu, to ja się dowiem, jak oni się nazywali 😉

Zespół był naprawdę rewelacyjny, jednak w pewnym momencie został całkowicie przyćmiony… Kiedy muzycy grali, na parkiecie był prawdziwy szał. Ale kiedy na scenę wkroczyła prawdziwa gwiazda wieczoru, na sali zapadła całkowita cisza… Leszek zaśpiewał specjalnie dla swojej Żony przepiękną, miłosną balladę, i z tego co widziałem, Justyna z trudem powstrzymywała łzy wzruszenia. Na finał utworu, jak na dobry show przystało, wystrzeliły tuby z confetti, a Leszek wręczył Justynie fantastyczny prezent – niespodziankę. Z tego co wiem, nagranie z występu Leszka nadal jest gdzieś na Youtubie 🙂

To oczywiście nie była jedyna atrakcja tego wieczoru, bo działo się bardzo dużo, a ja, jak zwykle, miałem pełne ręce roboty. 🙂

Justyna i Leszek zdecydowali się na sesję plenerową w Trójmieście. Młodzi bardzo chcieli robić zdjęcia w Parku Oliwskim, a jako że nie lubię robić całej sesji plenerowej w jednym miejscu, to zaproponowałem też drugi trójmiejski „pewniak”, czyli Orłowo. Jak wyszło? Zobaczcie sami: